Labirynty nadmiaru fotografii

Syndrom nadmiaru we współczesnym świecie opisuje coraz więcej badaczy, naukowców, socjologów, antropologów, dziennikarzy, ale też zwracają na niego uwagę zwykli ludzie. Nadprodukcję w twórczości zaobserwowali też historycy i krytycy sztuki, ale również miłośnicy sztuki. W artykułach coraz częściej pojawiają się wzmianki o „kulturze nadmiaru”, „łatwości produkcji obrazów”, „wszechobecność obrazu”, „zalaniu fotografią”, „masowej nadprodukcji zdjęć”, „analfabetyzmu wizualnego” i „tysiącach zdjęć, które może kiedyś się obejrzy”. Nadmiar w fotografii zaczął pojawiać się w momencie upowszechnienia się fotografii cyfrowej. Medium to stało się niezmiernie tanie, oraz zostało pozbawione otoczki technologicznej, przez co jest niezmiernie łatwym do wykonania. Problem ten postanowili podjąć i przedstawić organizatorzy Festiwalu Nowej Stuki „Labirynt 2018”.

Do udziału w tym przedsięwzięciu zaprosili twórców z Polski, Niemiec, Czech, USA, Malty, Szwajcarii, Słowacji, Estonii, Włoch, Grecji oraz Japonii. Troje kuratorów poprzez poszczególne prezentacje wprowadzili nas w zawiłe meandry nadmiaru. Dla Anny Panek-Kusz „nadmiar zawsze okazuje się pułapką”. Jerzy Olek zaś zastanawia się, czy zasadnym nie jest „kwestia ograniczenia” nadmiaru, gdyż „wielu użytkowników nowych mediów stara się raczej coś ukryć, niż otwarcie ujawnić”. Natomiast Michael Kurzwelly twierdzi, że „sam nie potrafię go uniknąć”. Zawsze jednak zasadnym jest niedopowiedzenie. Nawet w nadmiarze produkcji trzeba mieć umiar w prezentacji. Zastanawia się też, że: „Być może nasz mały festiwal właśnie dla tego jest czymś wyjątkowym”.
Współcześnie wszystkie smartfony i większość prostych telefonów komórkowych posiadają aparat fotograficzny. Ich duża popularność powoduje, że obecnie fotografuje się wszędzie i wszystko. Przestały istnieć tematy i rzeczy niefotograficzne. Na tą nadprodukcję obrazów w serwisach społecznościowych zwracał uwagę w swoim wykładzie „Potyczki inności” Jerzy Olek. Zwracał uwagę na wszędobylskie selfie, do niedawna będące sferą tabu niż publiczną. Kończąc swój celny wywód tym, iż dając małpie smartfon, to i ona zrobi sobie selfie.
Od lat sprzedaż aparatów fotograficznych drastycznie spada. W 2010 roku sprzedano 121,5 milionów aparatów, w 2016 roku tylko 22 milionów, gdy w tym samym roku sprzedano 1miliarda smartfonów. Zupełnie odwrotnie jest z liczbą wykonywanych zdjęć, która stale rośnie. Szacuje się, że w 1930 roku powstało na świecie miliard zdjęć, 40 lat później 10 miliardów. W 2000 roku zrobiono 86 miliardów, a w 2012 roku 380 miliardów, w 2013 roku liczba ta wzrosła niemal dwukrotnie do 600 miliardów zdjęć, w 2015 roku bilion, a w ubiegłym, 2017 roku padł absolutny rekordy pod względem ilości wykonanych zdjęć 1,2 biliona. Liczby te rosną wraz z coraz większą popularnością smartfonów, a tych w tym, 2018 roku na rynek ma trafić 1,5 miliarda. To właśnie smartfony odpowiadają za większość wykonywanych obecnie zdjęć, bo aż 85%, a najczęściej kupowanym aparatem fotograficznym, począwszy od 2104 roku, jest smartfon iPhone. Za pomocą aparatów cyfrowych zostanie w tym roku na świecie wykonanych zaledwie 10% fotografii.
Obecnie na Facebooku można znaleźć 100 miliardów zdjęć i przyrasta ich w tempie 200 milionów zdjęć codziennie. Inne serwisy poświęcone fotografii zawierają nieco mniejsze zasoby: ImageShack zawiera 20 miliardów zdjęć, a Fickr 6 miliardów. W 2013 roku, jeden z popularniejszych serwisów – Instagram, miał zarejestrowanych ponad 100 milionów użytkowników, w styczniu 2017 roku 600 milionów, a we wrześniu już 800 milionów użytkowników, obecnie liczba użytkowników przekroczyła 1 miliard i stale rośnie. Co do ilości zdjęć to w 2003 roku do Instagrama napływało co sekundę 60 zdjęć, obecnie jest to 3 600 zdjęć. Wszelkiego rodzaju obrazów wizualnych produkuje się za dużo i niestety nie obędzie się to bez konsekwencji.
Czternasty Dalajlama zastanawia się nad konsekwencją „za dużo”, dla którego istotnym stało się „za mało”. „Mamy większe domy, ale mniejsze rodziny; […] więcej wiedzy, ale mniej rozumu; […] Świetnie u nas z ilością, ale słabo z jakością.”
Wystarczy zaglądnąć do Internetu i zetkniemy się z niezliczoną mnogością przejawów twórczości. Tysiące blogów literackich, które zastąpiły pisane pamiętniki i dzienniki, blogów modowych, stron o podróżach, gotowaniu, malowaniu, szyciu, grze na jakimkolwiek instrumencie, czy też fotografowaniu. I tak można by wymieniać w nieskończoność. Co najważniejsze to, że każdy blog, każda strona prowadzona jest przez „blogowego eksperta”, często też zapełniana jest nieskończoną ilością zdjęć. Można odnieść wrażenie, że ktokolwiek i cokolwiek tworzy, ten odczuwa potrzebę zakomunikowania tego całemu światu. Wisława Szymborska tak z ironią pisała o takim zjawisku: „Odkryto nową gwiazdę,/co nie znaczy, że zrobiło się jaśniej/i że przybyło czegoś czego brak.”
Współcześnie dość często można zauważyć, że wiele osób odczuwa przymus fotografowania. Zamiast podziwiać i kontemplować piękno danego miejsca, znajdować przyjemność w byciu, czym prędzej wykonują dziesiątki lub setki zdjęć, w pośpiechu i nieuwadze, nie zatrzymując się ani na chwilę i nie zastanawiając się nad tym co fotografują. O żadnym przeżyciu estetycznym nie może być w takich przypadkach mowy. Również ta łatwość fotografowania, powoduje nadmiar prezentacji tej „twórczości” na wszelkiego rodzaju polach: od Internetu zaczynając a na prezentacji wystaw kończąc.
Na wystawach festiwalowych „Labiryntu 2018” twórcy starali zmierzyć się z „Syndromem nadmiaru”, prezentując swoje, nie tylko wizualne, wypowiedzi. Jednak nie zawsze się to udawało. Niektórzy analizowali pracami pojęcie „nadmiar”, gdy inni sami popadli w ten właśnie nadmiar. W słowniku synonimów języka polskiego dla słowa „nadmiar” możemy znaleźć przeszło 100 synonimów. Podzielone zostały na 14 grup znaczeniowych. Spróbuję w tym miejscu przypisać je pracom zgromadzonym na wystawach tegorocznego festiwalu.
Nadmiar, jako bogactwo formy: „bogactwo, bujność, mnogość, mozaika, obfitość, okazałość, paleta, profuzja, przepych, reprezentacyjność, rozmaitość, różnorodność, świetność, wystawność”. Ta forma najczęściej była reprezentowana na wystawach. Do znaczących zaliczyć można pracę Jerzego Olka „Piksele pamięci”. Obiekt w kształcie piramidy, której elementami składowymi są stykówki z negatywów. Stykowe fotografie przypadkowo umieszczone obok siebie, budują relację między sobą, ale też i między widzem. Piramida kryje w sobie wiele tajemnic, uwidaczniając tylko to co chce nam pokazać autor. Poszczególne poziomy piramidy pozostają niewiadomą i nieskończoną tajemnicą.
Nadmiar, jako rozpusta w czymś: „niepowściągliwość, nieumiarkowanie, przesada, rozpasanie, rozpusta, swawola, zbytek”. Janusz Dąbkiewicz fotografuje ludzi, którzy fotografują innych ludzi. Jak częsty widok relacji naszych czasów „fotograf-fotografowany”, chociaż najczęstszym widokiem jest jednak człowiek ze smarfonem. Jadący, idący, siedzący na ławce czy w kawiarni, jadący na rowerze, czy w samochodzie, na spotkaniach, w kościele, teatrze, podczas spaceru i wypoczynku. Narzędzie, które stało się nam „nieodzowne” w funkcjonowaniu, zastępując wszelką formę komunikacji werbalnej. O tym zjawisku również wspominał Jerzy Olek.
Nadmiar, w kontekście nadwyżki obciążenia: „nadważkość, nadwyrężenie, obarczenie, obciążenie, objuczenie, obładowanie, obwieszenie, przeciążanie, przeciążenie, przeforsowanie, przeładowanie, przepełnienie, przesilenie, wyżyłowanie, zajeżdżenie, zarżnięcie”. Spektakl teatralny „oh!”, odbywający się w całkowitej ciemności, próbując oddziaływać na nasze zmysły słuchu idealnie wpasowuje się w rozwinięcie tego synonimu. Rytmicznie powtarzany przez aktora tekst o zawiłościach rurek i ich połączeniach, a wokół odbiorcy dźwięki spływającej wody, przesypującego się piasku. Działanie aktorów-performerów poprzez nadmiar słowa, na zmęczenie odbiorcy rytmem i nieistotą wszechobecnej niepotrzebnej informacji.
Nadmiar, w kontekście nadwyżkowym: „hipertrofia, naddatek, nadkomplet, nadpodaż, nadprodukcja, nadwyżka, przerost, zbytek”. Panorama Maciej Pazera „Centylion” próbująca oswoić nas z wszechogarniającą nas górą śmieci. Gdzie tylko spojrzymy wysypisko tego co odrzucone i niepotrzebne. Niezwykle mocno realizacja ta wpisuje się w dyskurs z rezolucją Unijną o zaprzestaniu używaniu przedmiotów jednorazowych, ale też i zatrzymuje nas na chwilę, żebyśmy zastanowili się nad otoczeniem, w którym żyjemy.
Nadmiar, w kontekście nadmiaru czegoś: „nadwyżka, nagromadzenie, nawał, przerost, przesyt, spiętrzenie, wybujałość, za dużo, zapas, zbytek”. Nadmiarem nagromadzenia zajęła się na warsztatach Anna Panek-Kusz. To pod jej okiem uczestnicy gromadzili kolekcje fotografii o takiej samej treści. Zadaniem budowania poszczególnych, autorskich, kolekcji było pogrupowanie, zgromadzenie, posegregowanie, uporządkować całkiem przypadkowo sfotografowanych przedmiotów w naszym otoczeniu. Niektórzy uczestnicy zaprezentowali kolekcje z posiadanych już materiałów, gdy inni kreowali nowe sytuacje. Wyróżnić należy pracę Emilli Kusz, która podążyła tropem wszędobylskich w naszym otoczeniu znaków. Również ciekawym doświadczeniem jest analiza kolekcji fotografii rejestrujących zjedzone przez Utę Kurzwelly posiłki.
Nadmiar, jako brak umiaru: „barokowość, bizantynizm, obfitość, przerost, przesada, zbytek”. Wideo instalacja Petera Aerschmanna „Koniec świata”, na której artysta przywołuje nam wielki wybuch. Monumentalna realizacja przedstawiająca banalne produkty i przypadkowe przedmioty, a w tym wszystkim ludzką czaszkę. Nadgryziona kromka chleba, chipsy, klucz, jabłko, kostka do gry, cebula, pierścień wirują wokół siebie niczym planety wokół słońca.
Nadmiar, w kontekście nadprodukcyjnym: „hiperprodukcja, hipertrofia, nadpodaż, nadprodukcja, nadwyżka, przerost, zbytek”. Nadprodukcja we współczesnej fotografii to obecnie rzecz normalna. W momencie, kiedy rolka filmu 36 klatkowego została zastąpiona kartą i zapisem cyfrowym, ilość wykonanych zdjęć przestała mieć znaczenie. Piotr Kucia w instalacji „Odrzucone” podjął próbę zwrócenia uwagi na zdjęcia niepotrzebne, chociaż niewiele różniące się od tych potrzebnych. Oczywiście nadprodukcja dotyczy wszelkich dziedzin naszego życia, nie tylko fotografii użytkowej. Otaczamy się zbyt dużą ilością przedmiotów, mamy w serwisach społecznościowych zbyt dużą ilość znajomych, konsumujemy zbyt duża ilość produktów, marnujemy zbyt wiele czasu, produkujemy ogromne ilości śmieci, posiadamy zbyt dużą ilość ubrań, zużywamy ogromne ilości prądu i wszelkiego rodzaju paliw. Zapominamy o zatrzymaniu i refleksji, oszczędności i szacunku, słuchaniu i rozumieniu.
Nadmiar, odnośnie nadmiaru czegoś: „nadmierna obfitość, nadwyżka, zbyt wielka obfitość, zbytek”. Ramka czerwona, w ramce brązowej, w ramce różowej, w ramce błękitnej, w ramce czarnej, w białym passe partout. Ramka granatowa, w różowej ramce, w ramce ecru, w białym passe partout. Brunatna ramka, w szmaragdowej ramce, w pomarańczowej ramce, w białym passe partout. Magnus von Stetten ogranicza nam widzenie pustki mnożąc nieskończoną ilość ramek. Jaki cel ma to działanie? Ochrona przed widzem tego co atrakcyjne? A może wyeksponowanie chronionej zawartości?
Nadmiar, w kontekście zbytniej wybujałości czegoś: „nadmierne rozrośnięcie się, przerost, przesada, wybujałość”. Fotografie scenografii teatralnych studentów ASP w Dreźnie to zdjęcia zgromadzonych w studio kolorowych brył geometrycznych. Realizacja ta to próba analizy wypełnionej nadmiernie przestrzeni, w której poprzez zmianę kolorów zmienia się nasze postrzeganie. Geometria przedmiotów i nadmierne wypełnienie przestrzeni nie powoduje u nas wrażenia nadmiaru. Chociaż po głębszym zastanowieniu się i przeanalizowaniu zdjęć, ilość zgromadzonych elementów w przestrzeni powinna wywołać w nas takie wrażenie.
Nadmiar, jako natłok ludzi: „bydło, ciżba, gapie, gromada, hałastra, hołota, horda, kompresja, lud, ludzie, ludziska, motłoch, naród, natłok, przechodnie, stłoczenie, ścisk, tłok, tłum, tłumek, tłuszcza, zacieśnienie, zbiegowisko, zbieranina, zbiorowisko, zgraja, zgromadzenie”. Instalacja we Frankfurckim krematorium Roberta Absta składała się z czarnych błyszczących płytek prostokątnych powieszonych równo koło siebie niczym nagrobne marmurowe płyty. Do płytek przyczepione były ledwo widoczne teksty – fragmenty listów nieżyjących już ludzi. Twórca „Wysłanych otrzymanych” pragnął zwrócić naszą uwagę na wzajemne oddziaływanie między spokrewnionymi ze sobą ludźmi. Autor umiejętnie wciąga nas w te relacje, przez co stajemy się kolejnym ogniwem otrzymanego komunikatu.
Nadmiar, jako nadmiar czegoś: „bogactwo, chmara, chmura, gąszcz, góra, huk, kupa, masa, mnogość, mnóstwo, nadwyżka, obfitość, plaga, profuzja, sterta, stos, wielka ilość czegoś, wielość czegoś, wysyp, zbyt duża liczba lub ilość”. Iwo Wieczorek przedstawia zbiór zdjęć „Nie za czytelnie” przedstawiające wszędobylskie i wszechotaczające nas reklamy sklepowe. Autor zwraca uwagę, że ilość i wielkość reklam wcale nie idzie w parze z zachęceniem konsumentów do wejścia do sklepu, czy dokonania zakupu reklamowanego produktu. Realizacja ta wpisuje się w kampanię, którą prowadzi coraz więcej miast. Próbują one oczyścić przestrzeń miejską z nadmiaru reklam, zaburzających ład architektoniczny.
Nadmiar, w kontekście zbyt dużego zużycia czegoś: „abusus, nadmierne wykorzystanie, nadużycie, nadużywanie, użycie ponad miarę”. Prezentacja studentów Uniwersytetu Śląskiego w Opavie to użycie czasu ponad miarę. Solarigrafie, czyli ekstremalne naświetlenie materiału światłoczułego poprzez wielodniową ekspozycją w kamerze otworkowej wykonane przez studentów należy potraktować jako prace szkolne. Zabrakło w nich nuty indywidualizmu. Zdjęcia poprzez użycie podobnej puszki do budowy camera obscura stały się bezautorskie. Nadmierne wykorzystanie sposobu zatraciło odautorską wypowiedź. Chociaż sama idea nadmiaru czasu zgromadzonego na materiale fotograficznym wpisała się prawidłowo w temat festiwalu.
Nadmiar, w odniesieniu do nadwyżki czegoś: „dodatek, naddatek, nadwyżka, superata”. Superatę czasu podróży i przebywania w danym miejscu zatrzymał w fotografiach w cyklu „Laponia” Wojciech Sternak. Autor realizacją starał się zaprzeczyć bezmyślnej rejestracji tysiącami zdjęć zwiedzanych miejsc. Ważnym dla niego było bycie i kontemplacja danego miejsca, przez to wybrał metodę długiego naświetlenia zdjęcia w unieruchomionym na ten czas aparacie. Kompensacja czasu, chociaż niewidoczna dla odbiorcy, w którym się dzieje wiele rzeczy.
Nadmiar, w kontekście zbyt dużej ilości pieniędzy: „nadwyżka, w kasie superata”. Tego jednego synonimu na festiwalu nie zauważyłem, no może poza tym, że jak zwykle tego typu przedsięwzięcia cierpią na ich brak. Natomiast organizacyjnie Festiwal po raz kolejny poprowadzony został perfekcyjnie. Poszczególne ekspozycje, prezentacje, wystąpienia zostały przygotowane na najwyższym poziomie wystawienniczym.
Festiwal realizując temat „Syndrom nadmiaru” podjął również krytykę nadmiaru twórczości, ale w tej jego banalnym, kiczowatym i nadmiernie zadufanym wydaniu. Twórczość codzienna jest atrybutem większości ludzi i dla nich sposobem realizowania swojego życia. Taka twórczość nie musi być jednak polem do uprawiania tandety. Twórcy festiwalowi pozostawili tandetę mediom, telewizji i portalom internetowym, propagując twórczość wartościową, wzbogacającą nasze życie kulturalne i duchowe. Oglądając poszczególne prace i analizując poszczególne wystąpienia nasuwają się następujące wnioski: twórzmy uważniej; twórzmy mniej i wolniej, ale lepiej; oceniajmy dzieła rzetelnie i bezstronnie; wybierajmy własne wytwory roztropni; prezentujmy mniej dokonań, ale za to bardziej wartościowych. A zatem, uważnie, powoli, w swoim własnym czasie, krytycznie, starannie a co za tym idzie – lepiej.
Współcześnie artystów jest za dużo, mediów jest za dużo, za dużo jest sztuki, za dużo dzieł i co oczywiste, miejsc do prezentacji również jest za dużo. W konsekwencji potencjalnych doznań jest zbyt wiele, a w konsekwencji doznania nieznaczne. Ponieważ niemal każdy twórca i wytwórca, amator i profesjonalista, młody i stary, odkrywczy i wtórny, znajduje współcześnie przestrzeń do prezentacji, wszystkiego pojawia się coraz więcej i więcej. „Nadmiar zawsze okazuje się pułapką” pisze Anna Panek-Kusz. A skoro wszystkiego pełno, to coraz trudniej cokolwiek wybrać. „Podejmowanie próby tworzenia z przypadkowych drobin (…) kończą się poronieniem bezpostaciowego bezkształtu” pisze Jerzy Olek. Co raz trudniej wyłowić w tym gąszczu to co wartościowe, to co jest sztuką przez duże „S”. W sferze kultury jesteśmy zasypywani obrazami, dźwiękami, słowami. Problem leży w tym, iż łatwość zakomunikowania komuś istnienia dzieła powoduje to, iż marnej twórczości, nie tylko codziennej czy amatorskiej, rodzi się po prostu za dużo i za dużo prezentuje się jej w sferze publicznej. Podjęcie przez organizatorów Festiwalu tematu „Syndrom nadmiaru” jest próbą zwrócenia uwagi na istniejące zagrożenia, ale też i próbą odpowiedzi na to czy istnienie takiego syndromu jest zagrożeniem. Michael Kurzwelly podsumowuje: „Być może właśnie to jest ta jakość, która, odkryta na nowo, jest dla sztuki częścią dyskursu społecznego, intelektualnego i duchowego?”