Esej o Leidy

Miłą informacją wtorkowego popołudnia było to, że w końcu nadszedł długo oczekiwany e-mail z treścią: „Proszę o krótki esej o malarstwie Leidy Churchman”, a jako, że pisanie nie jest moją najmocniejszą umiejętnością zajmie mi to zapewne dwa wieczory. Na pewno nie poświęcę temu więcej czasu. Esej, to: „ogólne rozważania natury filozoficznej, etycznej, estetycznej, w których autor dzieli się z czytelnikiem swoimi refleksjami”. Nie ma w nim określonych ścisłych reguł, czy narzuconych figur kompozycyjnych. Może być krytyczny, satyryczny, moralizatorski, dowcipny, ale też i oceniający, czy porównujący. Może przedstawiać osobiste poglądy autora, a jego tematyka nie jest dokładnie określona. Może dotyczyć: kultury, sztuki, nauki, sportu, literatury, polityki, filozofii, estetyki… i można tak wymieniać wszelkie dyscypliny i kierunki. W większości przypadków wydaje się nam, że napisanie eseju jest bardzo łatwe, jednak chyba tak nie jest. Co prawda w eseju nie ma zasad jak go napisać, jednakże są pewne wskazówki, czego nie należy robić.

Esej jest wypowiedzią subiektywną i nie ma potrzeby „silić” się piszącemu na jakąkolwiek obiektywność. Ważnym jest żeby przedstawić w nim własny punkt widzenia. Tym punktem widzenia, w naszym przypadku jest malarstwo nowojorskiego malarza Leidy Churchmana. Malarza młodego pokolenia, którego prace wystawiane były już w: National Gallery of Denmark, Muzeum Sztuki Współczesnej w Houston, Muzeum Sztuki w Rhode, MoMA, czy Boston University Gallery.
Zadaniem piszącego, w tym przypadku moim, nie jest wyczerpanie tematu, ani też jego podsumowanie, a to jest niezmiernie wygodne w pisaniu eseju, ponieważ wystarczy do napisania go zapoznać się np. ze stroną malarza i możemy swobodnie dywagować na temat jego twórczości. Możemy też w nim jedynie nakreślić temat i skłonić czytelnika do refleksji nad nim. Temat eseju, w tym przypadku, twórczość Churchmana pozostaje zatem otwarty.
Przy pisaniu powinniśmy, zadbać o bogactwo form językowych, np. artysta wykorzystuje „serię stylów modernistycznych”, w którym „rozpoznajemy aspekty transmutowanej rzeczywistości” i tym podobne zawiłości. I nie jest ważne, że chodzi nam tylko o to, że poszczególne obrazy wyglądają jakby namalowała je inna osoba, ale o to, że w eseju używamy różnych przymiotników, które urozmaicają tekst w niezrozumiały dla czytelnika sposób.
Zanim zaczniemy zabierać się do napisania eseju warto zastanowić się również, czy istnieją jakiekolwiek znane piszącemu nawiązania, z których możemy swobodnie skorzystać, czy też powołać się na nie. Twórczość Churchmana na pierwszy „rzut oka” skojarzyła mi się z malarstwem Aleksandry Waliszewskiej, która w pierwszym okresie malowała pod wpływem Piera della Francesca, Masaccia i Giotta, choć sam autor powołuje się na Edwarda Muncha, miałbym prawo dywagować czy oboje czerpali natchnienie z tych samych źródeł. Pamiętam, że czytając wywiad rzekę Balthusa, on również powoływał się gęsto i często na Pierra della Francesca. Co oczywiście w tym momencie kompletnie nic nie znaczy. Wracając do Churchmana, pewnie on w ogóle nie wie o istnieniu Waliszewskiej, a moje skojarzenie jest całkiem przypadkowe, ale w przypadku eseju może takim pozostać. Churchman sam często również nawiązuje do istniejących już uznanych dzieł, min. skorzystał z obrazu Henri Rousseau, którego to namalował „reprodukcję”. Sam o sobie autor ironicznie mówi, zwracając się do odbiorcy: „Nie jestem twoim kochankiem, nie jestem twoim przyjacielem, jestem czymś, czego nigdy nie zrozumiesz …”
Coś w tym jest, ponieważ twórczość Churchmana z obrazu na obraz jest bardzo zmienna. Znajdziemy u niego wielką różnorodność tematów, sposobów obrazowania i nawiązań. Zaczynając od suprematyzmu Malewicza, poprzez figuratywność grupy Ładnie, czy Gruppy, do postimpresjonizmu van Gogha. W tym miejscu zgodzę się od razu, że moje wrażenie i określenia są wyłącznie subiektywne i nie mają żadnego poparcia naukowego, ale w gruncie rzeczy właśnie taki charakter ma esej. Przyglądając się poszczególnym obrazom czytelnik może potwierdzić lub zaprzeczyć odniesionym przeze mnie odczuciom. „Coś bardzo specjalnego” żaglówka na falach, w minimalnej kolorystyce. Wspomnienie moich wakacji, kiedy byłem małym i jeździłem do babci. Chodziliśmy często nad jezioro, po którym pływały żaglówki. „Najwyższa wieża mieszkalna na półkuli zachodniej” różowa wanna z widokiem na pejzaż Nowego Jorku. Dalekie nawiązanie do Hockneya, ale może i Hoppera. Surrealizm sytuacji, tylko gdzie poszła osoba która opuściła wannę? „Pas transmisyjny wielkich globalnych oceanów” jest niczym zapis meteorologiczny w studio telewizyjnym. Trzydzieści lat temu będąc w Wojskach Ochrony Terytorialnej Kraju raz widziałem taką wielką szybę z planem Europy i nanoszonymi na niego punktami. Punkty te oznaczały położenie samolotów będących wówczas w powietrzu. „Calder nad oceanem” samolot na tle czarnego nieba. Raz tylko leciałem dużym samolotem. Była to podróż do Izraela, z której wspomnienia zostały do dzisiaj. „Srebrzysty słoń z XIX wieku” to jak dywan z dużego pokoju w mieszkaniu moich rodziców. Chociaż u nich wzór jest miej figuratywny, bardziej przypomina mozaikę kwiatową. „Krab i plankton” to po prostu krab w wodzie. Churchman często zagląda do głębin morza w poszukiwaniu tematu kolejnego obrazu. Nie lubię wody, jest dla mnie zbyt monotonna, zbyt płaska. Lubię krajobraz bardziej zróżnicowany – górski. „Żyrafa” i tu zdziwienie. ponieważ na tym akurat obrazie żyrafy nie ma. Churchman lubi malować żyrafy, poświęcił im kilka płócien, ale na nich żyrafy są niemal jak „żywe”. „Niepewny szczur” nie lubiane przez nas zwierzątko. Szkodnik, którego tępimy. Często budzi w nas strach i wstręt. „Miliardy nigdy nie kończących się światów i wielki globalny oceaniczny przenośnik taśmowy” to znów autor namalował rozłożony obraz kuli ziemskiej, tym razem z rozmieszczonymi miastami na świecie. „Zwycięstwo Jacoba Lawrence’a z serii wojennej” portret żołnierza, może szykuje się do walki. „Natywny wydłużony transkrypt ujawnia ludzką aktywność transkrypcyjną przy rozdzielczości nukleotydów” ponownie zagłębiamy się w głębiny oceanu. Miałem kiedyś akwarium i lubiłem obserwować to co dzieje się w głębinach mojego domowego oceanu. „Tak zwane „Państwo Islamskie”” znak nie uznawanego samozwańczego państwa terrorystycznego, które odpowiedzialne jest za wielką emigrację XIX wieku. „Czerwony Krzyż” męka Chrystusa. Może nawiązanie do konstruktywizmu lub suprematyzmu. Nie wiem, nie mam pojęcia. Penis na krzyżu Nieznalskiej wzbudził wielką falę krytyki, a sama autorka latami tułała się po sądach. Ostatecznie została uniewinniona.
Obrazy te uruchamiają moje wspomnienia. Wspomnienia te dalekie, ale też i te, że gdzieś to widziałem? Z czymś mi się to kojarzy? Coś mi to przypomina?
Z esejem jest tak, że możemy coś napisać, coś opisać, o czymś wspomnieć, przedstawić swój punkt widzenia, a cały tekst nie musi doprowadzić do żadnej konkluzji. Ja również skorzystam z tej możliwości i nie będę nikogo namawiał do zapoznania się z twórczością Churchmana, który sam o swojej sztuce mówi, że jest: „Jak cebula – obrać i płakać, a na środku nie ma nic solidnego. To ciekawe, jak ten pomysł wprawia mnie w osłupienie, a moje serce zaczyna trzepotać”. Jedynie ważnym dla mnie w tym momencie jest to, że nie zajęło mi to dłużej niż zakładany czas. Poznałem wycinek twórczości nieznanego mi artysty i przeczytałem dwa teksty. Jeden o grupie-galerii Potencja, a drugi o Martynie Czech. Na czym zadanie uważam za wykonane.