Od zarania dziejów ludzie wierzyli w związek między człowiekiem a jego obrazem. Z pokolenia na pokolenie przekazywano opowieści, w których mówiono o związku człowieka i jego wizerunku. Uważano, że artysta malując odbiera portretowanemu siły życiowe. Natomiast od momentu pojawienia się fotografii zaczęto wierzyć, że zabiera ona fotografowanemu duszę. Wtedy to został usunięty pośrednik czyli artysta, który mógł mieć wpływ za pomocą portretu na losy jego właściciela. Dzięki fotografii kontakt między „patrzącym” a „przedstawionym” stał się bezpośredni. Warto wspomnieć, że każdy fotograf, jako bezpośredni uczestnik fotografowania pozostawia na zdjęciu odcisk swojej indywidualnej aury. Każde zdjęcie ma niewidzialną więź z człowiekiem, który jest na nim utrwalony.
Flusser pisał, że fotografia jest nauczaniem: „stawiania pytań, tak by nie stali się ofiarami obrazów, ale mogli je używać jako narzędzia krytycznej analizy”, a aparat to: „narzędzie symulujące myśli, tak złożone, iż osoba wykorzystująca je nie może go pojąć”.
Już na zdjęciu wykonanym przez Louisa Daguerrea w 1838 roku, w Paryżu pojawia się człowiek. Prawdopodobnie był to pierwszy raz w historii fotografii. Zamglony, niewyraźny niczym duch.
W tegorocznej edycji konkursu 90% nagrodzonych fotografii opowiada historię o człowieku. Jego cielesności, duchowości, problemom wewnętrznym, życiu rodzinnym i codziennym. Każdy z tych obrazów jest złożonym z symboli zorganizowanych w rodzaj kodu, będącym rodzajem mediacji pomiędzy człowiekiem i światem. Nasze oko dokonuje nieustannej analizy obrazu, stanowiącej dwuwymiarowe przekształcenie trójwymiarowego świata.
Każde zdjęcie obciążone jest indywidualnym piętnem. Jakim zależy to przede wszystkim od intencji autora, ale również od odbioru widza. Ktoś dostrzega piękno a ktoś inny dostrzega brzydotę, inny doszukuje się miłości, doznań erotycznych, ktoś czerpie wiedzę, a jeszcze inni doszukują się efektu artystycznego.
Nagrodzone prace nie są w tym wyjątkiem i tak Katarzyna Kozłowska swoimi pracami „Body/ciało” fragmentuje ciało człowieka. Nie próbuje jednak w ten sposób przedstawić nam jego budowy fizycznej, lecz traktuje ciało jak materię, w której lepi niczym w glinie „organiczne narzędzia człowieka”. Buduje metaforę cielesności, przedstawia niedopowiedzeniem. Próbuje pokazać nam dwuznaczność, która zawiera próbę transformacji ciała w inny obiekt. Rozszyfrowanie tych obrazów wymaga nieco czasu, a zdjęcia te zawierają coś więcej niż tylko obiektywne przedstawienia fotografowanego obiektu. Zdawkowe elementy formy i kompozycji tracą tu na znaczeniu. Autorka stara się nam pokazać, że ciało jest niekłamanym pięknem natury.
Odmienne podejście do człowieka prezentuje Agnieszka Wocal, która w zestawie „Terpsychora” podpatruje dziecięcą lekcję tańca. W zbyt mocno kontrastowych powiększeniach, autorka stara się zbudować ład za pomocą światła. Ogarnia obiektywem chaos, jednocześnie koncentrując się na ulotnej chwili. „Decydujący moment” Cartier-Bressona, który wykorzystuje w perfekcyjny sposób, zatrzymuje to, czego za ułamek sekundy już niema. Tylko dzięki uchwyceniu na fotografii pozostaje, a my dzięki niej możemy tę chwilę przeżyć ponownie.
„Linia” Liwii Liteckiej to jeden obraz, na którym autorka prezentuje trzy pokolenia jednej rodziny. Lecz obraz ten jest pozorny, pozbawiony związku między poszczególnymi osobami, odarty z jakichkolwiek emocji. Każdy z bohaterów tej fotografii żyje własnym życiem, oddalonym od drugiej osoby niczym o „6 stopni oddalenia”. Bliscy a jakże dalecy, odgrodzeni od siebie niewidoczną szybą, bez prawa do kontaktowania się i miłości.
Portretowe zdjęcia Natalii Greli zatytułowane „Dorastanie” przywołują na myśl fotografie Sally Mann i Jocka Sturgesa. Niby niewinne, ale zawierają w sobie wszystkie implikacje dorastania. Autorka umiejętnie łączy pogłębiony portret psychologiczny z elegancją formy. W pracach tych wyczuwalny jest nastrój skupienia podsycony obawą, że wkraczanie w wiek dojrzewania może grozić zapomnieniem o samym człowieku. Zdjęcia te niczym lustro pozostawiają obraz tego co piękne i zmysłowe.
Wyróżniony dyptyk „Promienie X” Marka Hercika zajmuje się badaniem nad tajemnicą funkcjonowania ludzkiego organizmu. O tego typu fotografiach na początku XIX wieku w Photographic News pisano: „szczera i pełna absolutnej prawdy”. Natomiast nastrojowa fotografia Barbary Wabel „Nie tęsknię” zaprzecza własnemu tytułowi. Nostalgia, jaką dostrzegamy w oczach dziewczynki wyraża głęboką tęsknotę. Dodatkowo krople wody spływające po niewidocznej szybie podkreślają ten nastrój. Na koniec, jedyny wyjątkiem wśród wyróżnionych prac w przedstawianiu człowieka, to praca bez tytułu Zbigniewa Stefaniuka. Autor w klasyczny sposób, swoim aparatem wielkoformatowym, poszukuje piękna w pejzażu. Fotografia ta przywołuje na myśl słowa: „trwaj chwilo, jakże jesteś piękna!”, które to w 1833 roku napisał Goethe.
Próbując uchwycić istotę fotografii, nieuchronnie będziemy musieli zmierzyć się odwiecznym dążeniem człowieka do poznania i zrozumienia świata, oraz niejednokrotnie postawić sobie pytanie: czy istnieje związek między fotografią a pamięcią?